19.06.2020 08:03 0 raz/mat.pras Artykuł sponsorowany
Większość poradników dotyczących sprawdzenia samochodu przed zakupem zaczyna się od wzięcia w rękę miernika grubości lakieru. Nie twierdzimy, że to zupełnie zbędne, ale na pewno w sporej części przypadków zdecydowanie mniej istotne, niż się powszechnie sądzi. Dlaczego? Po kolei…
Sprawdzenie grubości lakieru nie jest przesadnie trudne. Jeśli odpuścić sobie korzystanie z najtańszych mierników, które mają olbrzymi błąd pomiarowy i zachować odpowiednią procedurę, to można otrzymać całkiem ładną listę wyników. Problem w tym, że te wyniki to tylko liczby. Trzeba je jeszcze umieć zinterpretować i tu szkół jest kilka, a tylko jedna prawidłowa.
Wszystkie wyniki takie same – dobrze, a różne – źle. Nawet zakładając, że miernik ma akceptowalny margines błędu, może się okazać, że fabrycznie lakierowane elementy nie są idealnie równo pomalowane. Druga sprawa: a co, jeśli całe auto zostało wypolerowane przed sprzedażą? Wtedy lakier będzie cienki, ale wciąż relatywnie równej grubości.
Jak nierówne – bity był. Czy na pewno? Jest niemała grupa kierowców, którzy jeżdżą dość wiekowymi samochodami, które powoli zaprzyjaźniają się z rudą. Niektórzy wtedy decydują się oddać części do lakierowania. Rzecz oczywista – najczęściej lakierowany element będzie miał inną grubość powłok niż oryginały. Ale czy to źle?
Trzeba znać oryginały. Żeby cokolwiek sensownego z odczytu grubości lakieru wynikało, trzeba odnieść wyniki do oryginalnych danych producenta. A może klapa w danym modelu zwykle była cieniej lakierowana? A może całe auto ma w ogóle niezbyt grubą powłokę? Nie ma jednych widełek dla wszystkich aut.
Jeśli samochód jest nowy, a cena podejrzanie niska, to prawdopodobnie gdzieś jest haczyk. I wtedy sprawdzenie lakieru ma sens, bo może właśnie tutaj tkwi problem. Ale porywanie się na kilkunastoletnie auto z miernikiem? Lepiej sprawdź sobie VIN na bestvin.pl – poważne zdarzenia drogowe najpewniej będą odnotowane, a lakier po tylu latach nie ma już wiele wspólnego z oryginalnym. Czasem jakaś drobniejsza stłuczka w połączeniu z powoli wychodzącą rdzą będzie bodźcem do wymiany drzwi. Czasem po prostu ktoś zechce odświeżyć lakier, ale że nie ma już jak go polerować, to auto trafi na lakiernię. Jeśli poza blachami nic nie uległo uszkodzeniom, to zamiast negocjować cenę w dół, raczej powinieneś w takiej sytuacji dorzucić sprzedającemu dobrą kawę, za to, że uchronił cię przed nieprzyjemnymi wydatkami.
Estetyczny wygląd i ochrona blach, jaką zapewnia lakier, są oczywiście ważne, ale nie powinny stawać nigdy na pierwszym miejscu. Tymczasem można odnieść wrażenie, że sprawdzenie grubości lakieru jest trikiem, który ma odciągnąć uwagę od wyciętego kata, cieknącej uszczelki czy dziury w tłumiku. A w przeciwieństwie do tych usterek, kiepskiej jakości lakier nie niesie ze sobą większych problemów. Warto więc podchodzić do sprawdzenia pojazdu nieco ostrożniej. Jeśli chcesz sprawdzić lakier i ma to sens – w porządku, zrób to. Ale niech ci się nie wydaje, że dysponując miernikiem, wykryjesz wszystkie wady. Nie tylko nie wykryjesz wszystkich – nie znajdziesz żadnej z katalogu najpoważniejszych. Zresztą w przypadku wielu aut zamiast miernika lakieru wystarczy tylko rzut oka na szczeliny – źle złożone samochody aż rzucają się w oczy, a te, które są dobrze poskładane, zwykle są też profesjonalnie polakierowane czy to oryginalnie, czy później na poprawkach.