27.04.2022 20:35 0 MW
Tak niewiele brakowało, a mielibyśmy w Tczewie milionera. Przemysław Zieliński były dziennikarz, obecnie pracownik PR w spółce w kolejowej wystąpił w kultowych Milionerach. Ileż to było emocji przed ekranami. Nasz krajan i gra o milion złotych. Radość? Nieskończona. Sprawdźcie, co powiedział dla portalu Kociewie24.pl Przemek. Zapraszamy
W związku z jego udziałem w Milionerach w dniach 20-21 kwietnia postanowiłam zapytać Przemysława o kilka spraw. Nie technicznych i samego Huberta Urbańskiego, ale o jego odczucia i wrażenia.
Skąd pomysł, żeby wystartować w Milionerach? Może jesteś fanem tego teleturnieju?
— Skąd pomysł? Zdarzało mi się oglądać raz częściej, raz rzadziej. To była chęć sprawdzenia się, zawsze łatwiej jest odpowiadać na pytania, kiedy siedzi się w fotelu z telefonem w ręku. Natomiast pojawiła się potrzeba sprawdzenia się i stąd pomysł wysłania zgłoszenia do programu. Cieszę się, że udało się pozytywnie odpowiedzieć na nie i dostać do programu.
Skąd taki refleks i szybkość odpowiedzi na pytanie kwalifikujące?
— Przyznam, że nie ćwiczyłem refleksu i szybkości pod kątem konkurencji-Kto pierwszy ten lepszy? Zagrało szczęście. Pojawiło się pytanie, na które znałem odpowiedź. Starałem się kliknąć, jak najszybciej i cieszę się, że udało się, być tym najszybszym wśród sześciu uczestników.
Niektórzy z nerwów nie potrafią, odpowiedzieć na pierwsze pytanie, Ty odpowiedziałeś prawie na wszystkie. Jak pokonałeś stres?
Fot. MW/Scrrenshots
— Stresu tu raczej nie było. Pojawiła się lekka trema w konkurencji-Kto pierwszy ten lepszy. Ale o stres bym tutaj nie mówił. Wynikało to z tego, że jest czas i są inni uczestnicy. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że umiem utrzymać nerwy na wodzy i ta cecha pozwoliła mi na szybką i skuteczną grę.
Pracowałeś, jako dziennikarz, skąd się znamy. Liczba informacji, jaką cały czas musisz "przetrawić" jest nadal duża. Czy to pomogło w odpowiedziach?
— Pytania w Milionerach, to jest loteria, nigdy nie wiadomo na co trafi. Trudno tu mówić, żebym jakoś się przygotowywał do tego programu. Liczbę informację czy, to jako dziennikarz, czy to w obecnej formie zatrudnienia, z którą się spotykam i muszę zapamiętywać, jest spora. Być może miało to właśnie jakiś wpływ. Tutaj liczy się wiedza wypadkowa, ta zdobyta w wyniku edukacji, zainteresowań, lektur, książek i gazet. To wszystko składa się, na finalny efekt tego, co ma się w głowie. Tutaj sporą rolę odgrywało też szczęście.
Zdrowy rozsądek wygrał nad chciwością, czy lepszy rydz niż nic?
— *Miałem z góry pewną strategię. Jaka ona była, to zostawię dla siebie. Natomiast w ostatnich dwóch pytaniach, sytuacja wyglądała tak, że odpowiedź w grze o 500 tys. zł byłem prawie pewien. Też z tego, że podjąłem ryzyko, mimo braku kół ratunkowych. A pytanie o milion? Tu nie miałem zielonego pojęcia. Przyznam, że nie czytałem tej bajki, ani jej nie oglądałem. Tutaj bałem się możliwości straty dotąd wywalczonej sumy pieniędzy. Była zbyt duża, dlatego wolałem wycofać się i zdobyć tę sumę, tę kwotę, jaką udało mi się uzyskać w trakcie gry.
Fot. TVN/Milionerzy
Na co przeznaczysz, taką sumę pieniędzy?
— Tak, jak mówiłem w programie, część sumy chcę przeznaczyć na otwarcie przez moją żoną profesjonalnego studia fotograficznego. Na pewno wybierzemy się też, gdzieś w rodzinną podróż, w jakieś dalsze rejony świata, bo to też jest jedno z naszych marzeń, A co do reszty? Zobaczymy. Nie śpieszymy się, mamy czas. Nie mamy jakiś deadline-ów, w których te pieniądze musimy, wydać więc podejdziemy do tego na spokojnie. I tak jak mówiłem w programie, rozsądnie i mądrze bez zbędnego pośpiechu i zbędnych decyzji.
Dziękuję za rozmowę i szczere gratulacje.
Odcinki z udziałem tczewianina można obejrzeć na stronie www.milionerzy.pl