Na lotnisku zażartowała, że ma bombę w bagażu – specyficzne poczucie humoru sprawiło, że Ukrainka nie została wpuszczona na pokład samolotu. Nie poleciał także 34-latek, który był pijany.
Mężczyzna miał 2 maja polecieć do Szwecji. W trakcie kontroli kart pokładowych pracownik obsługi zdecydował, że pasażer nie zostanie dopuszczony do lotu.
— Powodem było znaczne upojenie alkoholowe mężczyzny i utrudniony z nim kontakt. 34-latek jednak zlekceważył zakaz i ruszył w kierunku płyty lotniska. Wtedy wezwano strażników granicznych z Zespołu Interwencji Specjalnych – informuje Morski Oddział Straży Granicznej.
Funkcjonariusze sprawdzili trzeźwość niesfornego podróżnego. Mieszkaniec woj. pomorskiego miał prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie. Został przewieziony do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku.
Dzień później strażnicy interweniowali wobec 40-letniej kobiety, która zamierzała polecieć do Kijowa. W trakcie odprawy bagażowej obywatelka Ukrainy stwierdziła, że w swoim bagażu ma bombę.
— Pirotechnicy Straży Granicznej szczegółowo sprawdzili rzeczy podróżnej, nie było w nich nic niebezpiecznego. W trakcie rozmowy 40-latka przyznała, że to miał być tylko żart – podaje straż graniczna.
Kobietę ukarano mandatem w wysokości 500 zł. Kapitan samolotu zdecydował, że nie zostanie wpuszczona na pokład.