Sprawa 48-letniego mieszkańca Pucka znalazła swój finał w sądzie. W czwartek (14 stycznia) ruszył proces mężczyzny podejrzanego o pedofilię. W lipcu 2020 roku podrzucał nieprzyzwoite listy w butelce, w których usiłował zachęcić osobę nieletnią do poddania się innym czynnościom seksualnym lub ich wykonania.
Oskarżonemu zarzuca się m.in. posiadanie dziecięcej pornografii, onanizowanie się na oczach nieletnich i namawianie ich do poddania się innej czynności seksualnej.
– W 2017 roku została przeprowadzona prowokacja i mężczyzna został złapany na tym, jak szedł na spotkanie z 14- letnią Anią. Prokuratura i policja wypowiadały się, że otrzyma wysoką karę, ale po kilku miesiącach wrócił do domu. Dalej onanizował się w oknie, siedząc na środku podwórka i na widoku dzieci. Wszystko było zgłaszane, ale nikt nie zamienił mu dozoru na tymczasowy areszt – opowiada matka dziewczynki z Pucka i świadek w sprawie.
Do czasu aż w lipcu 2020 roku dziewczynka zobaczyła list w butelce. Okazało się, że nie są tam zamieszczone treści dla dzieci.
– Zgłosiłam sprawę, po godzinie przyjechał patrol na interwencję i usłyszałam, że niewiele da się zrobić ze względu na brak monitoringu, że ktoś równie dobrze mógł zrobić to specjalnie i podrzucić ten list. Postanowiłam nagłośnić sprawę w mediach. Okazało się, że mieszkańcy podobne listy znajdowali już pół roku temu – wyjaśnia matka dziewczynki z Pucka.
Mężczyzna podczas rozprawy tłumaczył się, że jego intencje zostały źle zinterpretowane i nie były skierowane do nieletnich. Zaprzeczają temu jednak wcześniej składane przez niego zeznania.
– Jak wykazały badania sądowo-psychiatryczne jest mężczyzną z zaburzeniami, dlatego do aktu oskarżenia przyjęliśmy, że popełniony czyn został w granicach ograniczonej poczytalności - mówi Monika Derkowska-Kujawa, prokurator.
Jeżeli 48-latek zostanie skazany za popełnione czyny, zostanie także wdrożone leczenie. Póki co, od kilku miesięcy przebywa w areszcie, a opinie biegłych jednoznacznie mówią o jego znacznym upośledzeniu seksualnym.
Mieszkańcy Pucka w rozmowie z dziennikarzem Twojej Telewizji Morskiej zwracają uwagę na to, że mężczyzna znany jest im już od co najmniej 20 lat.
– Potrafił rozebrać się na środku chodnika i onanizować, gdy zobaczył dzieci. Zastanawiam się czy to jest bezsilność służb czy luka prawna, że nie nadawał się ani do leczenia ani więzienia. Mam nadzieję, że teraz dostanie taki wyrok, na jaki zasłużył. Z tego co wiem, to w jego sprawie toczyło się w puckiej komendzie około 10 spraw – 4 trafiły do sądu - wyjaśnia matka 14-latki.
Podczas czwartkowej (14 stycznia) rozprawy doszło do próby porozumienia między stronami postępowania. Obrońca ze względu na czynniki łagodzące zgodził się jedynie na rok pozbawienia wolności, na co nie przystaje prokuratura, która wnioskuje o karę minimum pięciu lat.
Ostatecznie rozprawa została odroczona do 8 lutego.