Przesunięty w czasie zostaje termin wprowadzenia biletu metropolitalnego w obniżonej cenie. Samorządowcy podjęli taką decyzję ze względu na pandemię koronawirusa i problemy z nią związane. Jak zapowiadają, do tematu powrócą, gdy unormuje się sytuacja w kraju i regionie.
Pandemia odbija się szerokim echem na wielu dziedzinach życia społecznego, w tym także na transporcie publicznym. W czasie lockdownu operatorzy komunikacji miejskiej osiągali spadki przychodów o nawet 70 proc. Jak podkreśla gdyński urząd miasta, latem sytuacja nieco się poprawiła, ale nie jest to wciąż to, co było przed pandemią.
– Przepisy o ograniczeniu napełnienia pojazdów spowodowały konieczność uruchamiania licznych tzw. kursów bisowych, czyli takich, kiedy jeden kurs o danej godzinie zamiast jednego pojazdu jest obsługiwany przez dwa lub trzy - po to, aby zmieścić wszystkich chętnych pasażerów. W efekcie stan budżetów jest opłakany, a okoliczności sprawiają, że trudno spodziewać się jakiejkolwiek poprawy w najbliższych miesiącach – czytamy na gdynia.pl.
Samorządowcy podjęli decyzję o przesunięciu w czasie (nie anulowaniu) wprowadzenia tańszego biletu metropolitalnego (150 złotych). Jak wyjaśniają, jego wdrożenie nie jest teraz możliwe ze względów finansowych i bezpieczeństwa zdrowotnego.
Biorąc pod uwagę to, że środki komunikacji mogą być wypełnione maksymalnie w połowie, zrzeszone gminy nie są w stanie zwiększyć liczby kursów. Sytuacja ta dotyka pociągi SKM, ale także trolejbusy, autobusy i tramwaje.
– Wszystkie podejmowane działania w kierunku ujednolicenia transportu w ramach gmin tworzących metropolię będą zdecydowanie łatwiejsze i tańsze, kiedy Sejm RP przyjmie w końcu ustawę metropolitalną dla Pomorza – czytamy na gdynia.pl.
Ustawa, jak podkreśla gdyński urząd miasta, ma umożliwić realną integrację transportu. Dzięki niej gminy mają zyskać około 200 milionów złotych rocznie dodatkowo – głównie na wspólne rozwiązania komunikacyjne.
