25.07.2019 21:13 13 mike
W czwartkowym (25 lipca) pierwszym meczu II rundy eliminacji Ligii Europy Lechia Gdańsk pokonała na własnym stadionie Brøndby IF 2:1. Większość kibiców biało-zielonych przez meczem wzięłaby taki rezultat „w ciemno”, choć po końcowym gwizdku można było odczuć niedosyt. Bo wprawdzie trudno narzekać na zwycięstwo nad doświadczonym rywalem, ale jego rozmiary mogły być znacznie wyższe.
Prawie 26 tysięcy widzów na trybunach i atmosfera piłkarskiego święta. Na ten mecz długo czekało tysiące kibiców Lechii Gdańsk, którzy licznie przybyli w czwartkowy wieczór na Stadion Energa Gdańsk. Po 36 latach biało-zieloni ponownie rozpoczęli rywalizację w europejskich pucharach. Rywalem gdańszczan w II rundzie eliminacji Ligii Europy był zespół Brøndby IF. Przed meczem trenerzy obu zespołów wypowiadali się z szacunkiem o przeciwnikach. Jak się okazało, nie była to wyłącznie kurtuazja, bo faktycznie spotkały się dwa zespoły o podobnych potencjałach, choć lepsze wrażenie zrobiła Lechia.
Pierwszych kilka minut spotkania mogło wskazywać, że Lechia będzie grała zachowawczy futbol, znany z ubiegłorocznych rozgrywek ekstraklasy – mało efektowny, ale skuteczny. Goście grali wysokim pressingiem, a gola mógł zdobyć już w trzeciej minucie Hedlund. Jednak z każdą chwilą to gospodarze nabierali pewności siebie. Duńscy obrońcy popełniali dość proste błędy, co skwapliwie, lecz nieskutecznie wykorzystywali lechiści.
Po pierwszym kwadransie nastał okres naprawdę dobrej, bezkompleksowej gry Lechii. Przełom nadszedł w 25. minucie, gdy w polu karnym padł faulowany Mladenović. Sędzia nie miał wyboru i bez zastanowienia pokazał na „wapno”, a „jedenastkę” pewnie zamienił na gola Paixao. Do końca pierwszej połowy to gospodarze sprawiali lepsze wrażenie, stwarzali groźne sytuacje i schodzili do szatni z jednobramkową przewagą.
Pierwsze minuty drugiej połowy spotkania upłynęły dość spokojnie, choć Lechia nadal nadawała ton wydarzeniom na boisku. Jednak to goście mieli powody do radości w 59. minucie. Hedlund wyszedł sam na sam z Kuciakiem i wyrównał wynik spotkania na 1:1. Stracona bramka nie podcięła jednak skrzydeł gospodarzom. Zaledwie cztery minuty później piękną bramkę głową strzelił Lipski, a Lechia ponownie wyszła na prowadzenie.
Można było przypuszczać, że piłkarze Brøndby rzucą się do odrabiania strat. Co prawda, mieli swoje okazje, jak choćby ta 77. minuty, gdy tuż przed bramką gospodarczy poślizgnął się Wilczek, ale lechiści także grali dobry, ofensywny futbol. Biało-zieloni mogli jeszcze podwyższyć wynik spotkania, a najlepszą okazję miał ku temu w 92. minucie Sobiech, który główkował jednak w poprzeczkę. Do końca rezultat spotkania nie uległ już zmianie, a Lechia zasłużenie wygrała 2:1.
Po meczu można już powiedzieć, że spełniły się zapowiedzi Piotra Stokowca, który deklarował, że jego zespół zaprezentuje odważną, agresywną i skuteczną grę. Z tym ostatnim elementem nie było może najlepiej… Szczególnie można żałować okazji niewykorzystanych przez Harasilna, Flavio czy Sobiecha. Na plus trzeba jednak zapisać konsekwentną grę w obronie czy dojrzałe rozegranie w linii pomocy. Jeśli w rewanżowym spotkaniu Lechia nie zatraci tych atutów, a do tego dołoży większą efektywność, będzie mogła się cieszyć z awansu do III rundy eliminacji Ligii Europy.