29.01.2021 19:10 2 NW Na froncie walki z covid-19
Epidemia COVID-19 rozpoczęła się 17 listopada 2019 roku w mieście Wuhan w prowincji Hubei, w środkowych Chinach. 11 marca 2020 roku uznana została przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) za pandemię. W połowie stycznia wirus rozprzestrzenił się w całych Chinach, a w drugiej połowie lutego ogniska zakażeń wybuchły w Korei Południowej, we Włoszech i w Iranie. Pierwszy przypadek w Polsce odnotowano 4 marca 2020 roku. Od tego czasu temat koronawirusa był już na językach wszystkich. Na niemal całym świecie rozpoczęła się walka z wirusem, która trwa do dziś. W ramach nowego cyklu „Na froncie walki z COVID-19” rozmawiać będziemy z lekarzami, pielęgniarkami, ratownikami medycznymi, pracownikami DPS-ów czy pacjentami m.in. o tym, jak wygląda szpitalna rzeczywistość, jak radzą sobie ze stresem i stwierdzeniami, że „koronawirus to ściema”.
W ramach cyklu „Na froncie walki z COVID-19” porozmawialiśmy z dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Strzebielinku Marcinem Ledke. Opowiedział o tym jak zmieniło się funkcjonowanie ośrodka w dobie pandemii i za czym mieszkańcy DPS i pracownicy tęsknią najbardziej.
NW: Jak obecnie działa DPS, jakie środki bezpieczeństwa są stosowane?
Marcin Ledke: Zarówno wcześniej, jak i teraz, koncentrujemy się na świadczeniu naszym mieszkańcom usług bytowych, opiekuńczych i wspomagających jak najwyższej jakości. Wszystkie działania, podejmowane w związku z koniecznością zwiększenia reżimu sanitarnego oraz ograniczenia kontaktów z osobami z zewnątrz, wynikają jedynie z troski o zdrowie i dobro naszych mieszkańców. W momencie, w którym u pierwszych mieszkańców domu stwierdzono zakażenie wirusem SARS-CoV-2, wprowadziliśmy podział na żółte oraz czerwone strefy, żeby zatrzymać jego rozprzestrzenianie. Strefa czerwona oznaczała obszar domu, gdzie przebywały osoby ze stwierdzonym wirusem, wstęp tam mieli tylko pracownicy ubrani w jednorazowe stroje ochronne, składające się m.in. ze specjalnych kombinezonów, masek, gogli oraz przyłbic. W przypadku, gdy stan zdrowia któregokolwiek z mieszkańców w tej strefie uległ pogorszeniu dalsza opieka i leczenie odbywały się na terenie szpitala. W strefie żółtej znajdowali się mieszkańcy, wobec których istniało podejrzenie, że mogli zostać zakażeni, a rygor tam był nieco mniejszy. Z kolei reszta podopiecznych przebywała poza tymi dwiema strefami, które dla bezpieczeństwa zostały oddzielone od reszty ośrodka.
NW: Jak wygląda teraz codzienność mieszkańców Domu Pomocy Społecznej?
Marcin Ledke: Dom Pomocy Społecznej w Strzebielinku przeznaczony jest dla 182 osób przewlekle, psychicznie chorych. Cechą charakterystyczną dla naszego domu jest obowiązujący w nim tzw. system mieszkań rodzinnych. Oznacza on, że każdy z naszych podopiecznych zamieszkuje wraz z kilkoma współmieszkańcami w jednym z 31 znajdujących się na terenie domu mieszkań, składających się najczęściej z dwóch sypialni, pokoju dziennego pobytu, aneksu kuchennego oraz łazienki. Wszystkie mieszkania wyposażone są w sprzęt RTV i AGD, podobnie jak nasze własne mieszkania i pozwalają na wykonywanie w nich takich codziennych czynności, jak wykąpanie się, wypranie ubrań, przygotowanie czy też spożycie posiłku. Dodatkowo mieszkańcy mają do swojej dyspozycji wiele wspólnych pomieszczeń, w których odbywają się różnego rodzaju zajęcia rehabilitacji społecznej - prowadzone codziennie zarówno przez opiekunów, jak i pracowników działu terapeutyczno - rehabilitacyjnego. W dobie pandemii wszyscy pracownicy domu dokładają wszelkich starań, aby codzienne życie mieszkańców, panująca atmosfera i obowiązujący rozkład dnia, jak najmniej odbiegały od tej rzeczywistości, do której są oni przyzwyczajeni od lat. Jednakże konieczności wprowadzenia pewnych zmian, po pojawieniu się zagrożenia zakażenia wirusem SARS-CoV-2, nie da się uniknąć. Teraz codziennością stało się przypominanie podopiecznym o konieczności dezynfekcji rąk, zachowywaniu dystansu społecznego i prowadzenie rozmów o odpowiedzialności za zdrowie swoje i innych, którą mieszkańcy stale muszą się wykazywać. Nie dziwi już nikogo szum ozonatora, pracującego w pokoju obok, mieszkańcy przyzwyczajają się do konieczności ograniczenia kontaktów z innymi oraz do zmienionej formy kontaktów z rodzinami.
NW: Za czym mieszkańcy i pracownicy tęsknią najbardziej?
Marcin Ledke: Jako dom pomocy społecznej zmierzyliśmy się z nieznanymi dotąd wyzwaniami, stanęliśmy przed koniecznością stałego zachowywania określonego rygoru i ostrożności. Dla mieszkańców była to nowa, dynamiczna rzeczywistość, w której nagle zabrakło wycieczek, wyjazdów, spotkań z osobami z zewnątrz, a doszła choćby konieczność ciągłego mycia i dezynfekowania rąk. Nie wszyscy potrafili od razu poradzić sobie z tą sytuacją, niektórzy nie za bardzo chcieli dostosować się do nowych wymogów, inni z kolei dość mocno obawiali się zakażenia wirusem. Stąd czas pandemii stał się też czasem wzmożonej pracy psychologów, terapeutów i opiekunów z podopiecznymi. Przekonaliśmy się, że w trudnych chwilach możemy liczyć na siebie nawzajem, a mieszkańcy wykazali się naprawdę dużą odpowiedzialnością, z czego jesteśmy dumni. Większość z nas tęskni chyba najbardziej za tą zwykłą codziennością, kiedy można było bez ograniczeń spotykać się z innymi ludźmi czy też wybrać się do kina lub na pływalnię - bez strachu o możliwość zakażenia.
NW: Czy czegoś wam brakuje? Otrzymujecie jakieś wsparcie z zewnątrz?
Marcin Ledke: Tak naprawdę pierwsze przygotowania do walki z pandemią poczyniliśmy już w lutym 2020 roku, zaopatrując się w większą ilość rękawiczek ochronnych i płynów dezynfekujących, kiedy nie stanowiło to jeszcze większego problemu. Dzięki temu nie zdarzyła się sytuacja, by zabrakło nam czegokolwiek ze środków ochrony osobistej czy też środków lub sprzętu służącego do dezynfekcji skóry i pomieszczeń. Jesteśmy w posiadaniu zapasu na wypadek pojawienia się kolejnych zakażeń wśród mieszkańców lub personelu. Ponadto dużo wsparcia i pomocy otrzymaliśmy od pracowników Starostwa Powiatowego w Wejherowie, Wydziału Polityki Społecznej Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku, Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Gdańsku, jak również Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wejherowie oraz Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wejherowie, za co bardzo serdecznie dziękuję.
NW: Czy pensjonariusze mogą opuszczać dom? Jak wygląda kwestia odwiedzin?
Marcin Ledke: Sytuacja ciągle się zmienia i staramy się dostosowywać do niej na bieżąco. Na tą chwilę wyjścia poza teren domu, wiążące się z kontaktem z osobami z zewnątrz, są ograniczone. Natomiast robimy wszystko, żeby zapewnić mieszkańcom dużo ruchu. Organizujemy spacery w małych grupach do lasu, zachęcamy podopiecznych do ćwiczeń na terenie domu, na świeżym powietrzu albo na sprzęcie dostępnym w jednej z sal rehabilitacyjnych. Mieszkańcy mają możliwość spotkania się z rodziną przy zastosowaniu interkomu, który zainstalowaliśmy przy głównym wejściu na terenie naszego domu. Na razie odwiedzający - ze względów bezpieczeństwa - nie są wpuszczani do środka, jednakże podczas takiego spotkania mieszkańca i jego bliskich oddziela jedynie szyba. Jest też możliwość korzystania z portali takich jak Skype, gdzie podopieczni mogą zobaczyć rodzinę przez kamerkę i porozmawiać z nią w czasie rzeczywistym. Niektórzy mieszkańcy posiadają własne telefony, których regularnie używają do kontaktu z bliskimi, a jeśli pensjonariusz nie ma osobistej komórki, może skorzystać z ogólnodostępnego, bezpłatnego telefonu stacjonarnego.
NW: Czy w okresie pandemii zwiększyła się umieralność w ośrodku w porównaniu do poprzednich lat?
Marcin Ledke: Zdecydowanie był to trudny rok, ale dzięki ogromnemu wkładowi pracy pracowników w zachowanie reżimu sanitarnego oraz dopilnowywanie, by wprowadzone zasady były przestrzegane przez mieszkańców, udało się uniknąć większej liczby zgonów. Szybkie zatrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa wśród mieszkańców domu było szczególnie ważne, ponieważ wielu naszych podopiecznych cierpi na schorzenia współistniejące, które zwiększają ryzyko ciężkiego przebycia choroby.
NW: A jak przebiegają szczepienia?
Marcin Ledke: 20 stycznia 87 mieszkańców otrzymało pierwszą dawkę szczepionki przeciw chorobie COVID-19. Kolejnych kilkudziesięciu oczekuje na swoją kolej. Sam proces szczepienia przebiegał bardzo sprawnie, wszyscy mieszkańcy zostali przebadani przez lekarza oraz zaszczepieni przez pielęgniarki Puckiego Centrum Medycznego na terenie Domu Pomocy Społecznej w Strzebielinku. Decyzję w kwestii chęci zaszczepienia się mieszkańcy podejmują samodzielnie lub, w przypadku, gdy mają ograniczoną zdolność do czynności prawnych, decyzję taką w ich imieniu podejmuje przedstawiciel osobowy, wyznaczony przez Sąd. Na bieżąco będą też realizowane szczepienia pracowników, którzy zadeklarowali taką chęć.
NW: Co zmieni się w funkcjonowaniu placówki, gdy wszyscy zostaną zaszczepieni?
Marcin Ledke: Z pewnością nie wszyscy pracownicy i nie wszyscy mieszkańcy przyjmą szczepionkę, jest to indywidualna decyzja każdej osoby. Jednakże patrząc daleko w przyszłość, można stwierdzić, że jeśli zaszczepi się większość mieszkańców, a szczepionka okaże się skutecznie zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-CoV-2, wszyscy poczujemy się bezpieczniej i będziemy mogli wrócić do zwyczajów sprzed pandemii, czyli swobodnie spotykać się z osobami z zewnątrz, przyjmować gości na terenie domu, organizować różnego rodzaju wyjazdy i wycieczki. Wszystko to zależy oczywiście od sytuacji epidemicznej nie tylko w naszym lokalnym środowisku, ale w całym kraju i na świecie. Niezależnie od powyższego nadal będziemy zachowywać wzmożone środki ostrożności, choćby takie jak częsta dezynfekcja rąk i powierzchni, ponieważ jest to dobry sposób zapobiegania zakażeniom nie tylko wirusem SARS- CoV-2, ale również wszelkimi innym patogenom, a więc warto utrzymać wypracowane dotychczas w tym zakresie nawyki.