17.01.2020 09:09 4 mike/Kinoswiat.pl
Film, który będzie opowieścią o życiu ks. Jana Kaczkowskiego, trafi na duży ekran już w przyszłym roku. Obraz nosi roboczą nazwę „Na pełnej petardzie”, a w główną rolę wcieli się Dawid Ogrodnik, znany m.in. z głośnego filmu „Ostatnia rodzina”.
Kapłan, autorytet moralny, społecznik, twórca Puckiego Hospicjum, a przede wszystkim człowiek o ogromnym sercu. Księdza Jana Kaczkowskiego w wieku zaledwie 38 lat, pokonała choroba, lecz dzieło jego życia i przesłanie, które po sobie pozostawił, nadal są żywe. Warto o nich mówić jak najwięcej i je popularyzować, również przy użyciu dostępnych środków artystycznych.
– W czasach kultury obrazu nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszej formy podtrzymywania pamięci o ks. Janie Kaczkowskim niż film – podaje Fundacja im. ks. Jana Kaczkowskiego na swoim profilu facebookowym.
W postać kapłana wcieli się Dawid Ogrodnik, odtwórca takich roli jak Tomasz Beksiński w „Ostatniej rodzinie” czy Mateusz Rosiński w „Chce się żyć”. Za produkcję „Na pełnej petardzie” odpowiada East Studio. Dla aktora to już kolejna przygoda z rolą w filmie biograficznym. Zagrał m.in. w filmie „Ikar. Legenda Mietka Kosza”, opowieści o niewidomym pianiście i kompozytorze jazzowym, Mieczysławie Koszu. Jak wypadnie w roli Księdza Jana? To oczywiście ocenią widzowie. Póki co, dostępne zdjęcia wskazują na uderzające podobieństwo aktora do założyciela Puckiego Hospicjum.
Fot. Jacek Poremba/źródło: Kinoswiat.pl
Fot. Jacek Poremba/źródło: Kinoswiat.pl
Jak podkreśla odtwórca głównej roli, ksiądz Kaczkowski to we współczesnym duchowieństwie osoba „wyjątkowo pożądana” i przykład duchownego, który zawsze starał się przemawiać do wiernych „ludzkim głosem”.
– Dla mnie, w budowaniu tej postaci nie jest najważniejszy cel, a podróż, w którą właśnie wyruszyliśmy. Mamy czas, którego nie wolno nam zmarnować. Od teraz trzeba żyć na pełnej petardzie – zaznacza Dawid Ogrodnik.
– Chcemy zrobić film, który da ludziom nadzieję i siłę do tego, by jakoś te swoje problemy rozwiązywali, nie poddawali się, bo ta historia w gruncie rzeczy kończy się dobrze. Ksiądz Kaczkowski umarł, ale jego dzieło trwa i się rozwija. Nasz film ma nieść mnóstwo pozytywnej energii – podsumowuje Krzysztof Rzączyński, reżyser filmu.