18.07.2019 10:22 46 amb/Karina Labuda
"Wydatki się zwiększają, dochody się zmniejszają” – włodarze miast pytają – jak mamy dalej funkcjonować? Samorządowcy z naszego regionu alarmują, że decyzje rządu negatywnie wpływają na budżety gmin. Włodarze boją się, że przez reformę edukacji, zmiany w podatku dochodowym od osób fizycznych i podwyżki dla nauczycieli nie będą w stanie realizować swoich zadań.
Samorządy dokładają do kolejnych zadań narzucanych przez państwo. Reforma edukacji dla wielu miast oznaczała konieczność rozbudowy szkół podstawowych. Taka sytuacja miała miejsce między innymi w Redzie. Łączny koszt prowadzonych inwestycji to około 19 milionów złotych.
– To nie były decyzje, które wcześniej planowaliśmy, to były decyzje wymuszone. Wydatki inwestycyjne to jest jedna część, nie uzyskaliśmy ani złotówki dofinansowania, ale to wpłynie również na wydatki bieżące, bo zwiększona zostanie powierzchnia tych szkół. To będzie związane ze zwiększeniem kosztów ich utrzymania – mówi Krzysztof Krzemiński, burmistrz Redy.
– Stajemy przed sytuacją, że w 2018 roku od lutego aż do grudnia zbieraliśmy środki finansowe żeby dokładać do szkół, ponieważ strona rządowa dołożyła nam milion złotych nieplanowanych wydatków - stwierdza Michał Pasieczny, burmistrz Rumi.
Teraz samorządy stoją przed konsekwencjami kolejnych zmian, tym razem w karcie nauczyciela.
– Musimy szukać środków na to, żeby sfinansować podwyższone wynagrodzenie nauczycieli, podwyższone dodatki za wychowawstwo. Strasznie jest nam przykro i trudno, że będziemy musieli zrezygnować z wielu ważnych dla mieszkańców zadań, po to żeby zrealizować ustawowe zadania, które nakłada na nas państwo - wyjaśnia Gabriela Albertin, główny specjalista ds. oświaty UM Puck.
W przypadku Pucka szacuje się, że koszty związane tylko z samymi podwyżkami dla nauczycieli, w skali roku wyniosą ponad 400 tysięcy złotych.
– Nie mogę podejmować wszystkich decyzji, bo nie wiem co będzie z subwencją oświatową. Czy dostaniemy dodatkowe pieniądze na podwyżki dla nauczycieli, czy nie - mówi Hanna Pruchniewska, burmistrz Pucka
Kolejnym problematycznym tematem stał się „zerowy pit dla młodych”, bowiem ponad 1/3 wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych trafia do samorządów. Istnieją zatem obawy, że w budżetach ubędzie kilka milionów złotych – co oznacza ogromne kłopoty związane z bieżącym funkcjonowaniem miast.
– Wyobraźmy sobie że nagle zimą wyłączamy oświetlenie uliczne, ponieważ nie ma na to pieniędzy. Wyobraźmy sobie, że nauczyciele nie dostają wypłaty. W momencie kiedy dochody bieżące nam zmaleją, również możliwości realizacji całego szeregu zadań po prostu będą bardzo mocno zagrożone - dodaje Krzysztof Krzemiński.
Związek miast polskich alarmował niedawno, że w związku z ostatnimi decyzjami rządu w sprawie podatków i oświaty "co trzecia gmina może mieć problem z uchwaleniem budżetu". Obecnie, zerowy PIT dla młodych czeka na podpis prezydenta.